Podróże pociągami to mój ulubiony sposób przemieszczania
się. Siedząc w wagonie, przy brudnej szybie, z trzepoczącą granatową firanką na
średnio wygodnych fotelach czuję się jakbym grała w starym filmie, a wagon był
tylko atrapą. Za oknem leci taśma z rolki z krajobrazami, miarowe tętno powietrza
łopocze zasłonami. Szyby nad siedzeniami są brudne i popękane, nie mam gdzie
postawić nóg, a wychodzą na korytarz zawsze się potykam o współpasażerów- a
mimo to uwielbiam pociągi. Zawsze czekają w nich przedziwni ludzie. A jest to
trochę jak w gabinecie psychologa, tylko lepiej. Jesteśmy sobie obcy, nie
spotkamy się już więcej i zaczynamy rozmawiać. I tak telefon przepełniony mam
dziwnymi znajomościami- Iloną studiującą aktorstwo w Krakowie, Dominiką prawie
prawnikiem ze Szczecina, Tomkiem studentem politechniki, Davidem couchem.
Mnóstwo było też znajomości z założenia z nadzieją na NIE kontynuowanie np. z
Ewą co jest studentką turystyki i straciła dziewictwo z Turkiem, gdy pracowała
jako rezydent w jednym z kurortów, albo z Jarkiem co uczy się pilnie i jeździ
co tydzień do domu expresem Inter City, był też starszy elegancki pan Co
pracował dla ONZ znał 6 języków i tłumaczył mi, że zdrobnienia zależą od
narodowości, tłumaczył mi jak buduje się w Afryce, oraz jak pogodzić zwaśnione
plemiona i stworzyć z nich państwo patrz Sudan, był także Poważny człowiek co
się zajmował energetyką w Polsce i podobało mu się jak rozwiązuje konstrukcje
belek, psioczył na temat kryzysu energetycznego i elektrowni jądrowej, która
nigdy nie powstanie, zakochałam się w dwóch starszych przyjaciółeczkach co
częstowały mnie własnymi ciastami i polubiłam prostego faceta co kochał swoją
żonę i pokazywał mi zdjęcia swoich dzieci. Zaprzyjaźniłam się w pociągu też z
parą Australijczyków- ojcem i córką oraz próbowałam swoich sił w rozmówkach
francuskich. Usłyszałam parę ciekawych historii z życia i parę raczej nużących.
Dzisiejsza jednak znajomość była chyba jedną z tych ciekawszych.
Może zacznę je spisywać lub kolekcjonować.
Na początku przedział
jest scena. Aktorów dwóch.
-Jaki masz numer miejsca?-ja.
-55
- Mogę ci zająć…
-Nie lubisz jazdy tyłem?
Mnie to wszystko jedno i tak zaraz zasnę. Jak padnę…
-Zmęczony?
-Jechałem dziewięć godzin na rozmowę o pracę i spałem tylko
2 godziny, ale i tak mnie nie przyjmą,..
-PIWOOO JASNE PIWOOO, PIWOO JASNE piwo?- na scenę wkracza
dziad z plecakiem.
-Jakie pan ma?
-Tyskie
-Po ile?
-6
-5
- Dobra
-Chcesz?
Kręcę głową. Widać
nie przekonująco bo mówi:
-Dwa proszę.
Typ człowieka niebrzydkiego i nieładnego. Twarz taka, że
wszystko zależy jak go ubrać- twarz plastyczna, równie dobrze pasował do niej
przyklejony sztucznie uśmiech, co gniewne spojrzenia buntownika. Tak samo
prawdziwie wyglądał by w glanach jak i w wykrochmalonej koszuli. Trzymam w ręku
książkę. Chcę czytać, ale w myślach zgodziłam się na to piwo co stoi prze de mną.
W przedziale jest duszno a z puszki uciekają mi bąbelki. Bardzo chce mi się
pić. Od razu rzuca mi się w oczy zawieszony na jego szyi srebrny różaniec i
krzyż na drewnianych koralikach.
Waham się- chrześcijanin czy żigolo.
-Bo widzisz to wszystko zależy od uśmiechu. On mówi 6, a ja
5.
-Dobierasz uśmiech do osoby? Czy sytuacji?
Od tego pytania zostałam brutalnie wprowadzone we wszelkie
arkana manipulacji. Uświadomiona, że na wszystko są sposoby i WSZYSTKO mogę mieć.
Rozwój osobisty jest najważniejszą rzeczą w życiu, która zapewnia szczęście i
dzięki samokontroli i pracy nad sobą jestem w stanie wszystko uzyskać.
PRZEKUWAJ MARZENIA W RZECZYWISTOŚĆ. NIE MA NIC ŁATWIEJSZEGO!
Powinnam była siedzieć z notesikiem i długopisem i namiętnie
notować. Spojrzałam na grubą cegłę białej książki leżącej obok niego. Z okładki
uśmiechał się facet w garniturze o amerykańskim śnieżnym i aż bolesnym
uśmiechu, w garniturze lata 90. Nie zapamiętałam tytułu, ale głupio zapytałam o
treść. Wykład toczył się dalej, a ja zgadzałam się buntowałam przeciwko temu co
mi mówił. Bo jeśli można dziewczynę zdobyć za pomocą triku:
Pokazujesz pusty nadgarstek
-Cześć, która jest godzina?
Dziewczyna odpowiada. Dziękujesz. Należy odejść by wrócić się po 10 sekundach. Z
zegarkiem w dłoni i tekstem:
-Tak naprawdę to mam zegarek, ale od razu zwróciłem na
ciebie uwagę i nie wiedziałem jak zagadać. Umówisz się ze mną na kawę?
Jeśli wszystkie pochłaniają „komplementy” w typie :”Ta sukienka
wygląda na Tobie nieźle” to jest naprawdę źle. Jeśli na wszystko istnieją
techniki, to czy to nie zabiera nam własnej osobowości? Czy to nie jest
oszustwo? Jak cichy miś zamienia się w tygrysa to tak jak owca w wilczej
skórze, a potem rozczarowanie.
Siedząc naprzeciwko tego
chłopaka czułam pewien delikatny fałsz. Ale było to jak z piosenki „sztuczny
miód”- fałszywe , ale zjadliwe. Wyuczony sposób działania na rozmówce wszedł
mu już w krew, ale sprawiał, że mnie cały czas intrygował. . Przy tym wszystkim
był jak iluzjonista co tłumaczy swoje sztuczki. To co opowiadał mimo, że nie
było powieścią ciekawiło mnie i chociaż się nie zgadzałam to się zgadzałam. A
gdy wypiłam piwo to się kłóciłam chociaż nie potrafiłam przeforsować swoich
argumentów- co też jest oznaką, że zostałam zmanipulowana- nie tylko spita. Chociaż po wygranym zakładzie dostałam jeszcze
Kasztelana, którego podzieliłam nie równomiernie z przegranym.
Nawet nie wiem kiedy wszedł temat rodziny i płynnie seksu.
Był to chyba jedyny chłopaka, który przyznał się dość szczerze, że ma małego
penisa i lubi grę wstępną. Twierdził, że rozkosz kobiety jest równie ważna co faceta
i „na śniadanie następnego dnia trzeba zasłużyć”. W jego życiorysie przewinęła
się też dziewczyna z którą chciał się ożenić, ale się między nimi zepsuło i decyzja
porzucenia domu w wieku 18 lat- od tak.
Jego matka jest malarką, ojciec słabym kochankiem, babcia tak zwanym moherem, a
on ambitnym, niskim 22 latkiem. Ma pokręconą moralność i jest silnie wierzący
chociaż na swój sposób. W typie islamskim- jak allah nie widzi to można
wszystko. Aż się zrobiło tak szczerze, że cały ten wystudiowany coucherski ton
opadł nawet nie wiem kiedy i siedział naprzeciwko cały cichy, bez tego wcześniejszego nakręcenia
i chodzącej cały czas nogi, bez tego strasznego speedu.
I opowiadał mi o koszmarach które go dręczyły, o strachu
który go nawiedzał, i o czymś ciemnym co w nim nadal siedzi i czego się boi.
Zaprzestał tej gestykulacji, którą tak czarował. I chyba tym mnie trochę urzekł. Bo przyglądałam się mu zaciekawiona w tym
dziwnym przedziale i miałam ochotę jechać dalej. I wisiało jakieś napięcie w
powietrzu.
Bo to była podróż. Bo
się nie spotkamy nigdy więcej. Bo powiedzieliśmy sobie za dużo. I bo show must
go on.
Często wydaje mi się że pociąg to taka maszyna co funkcjonuje
poza światem i poza czasem. Dlatego usprawiedliwia każdą szczerość, a aktorzy
mają przerwę. Scenka skończyła się po pierwszym akcie. A potem bezmaskowość przedziału,
i peron jak nowa scenografia.
|
Sammy Slabbnick |