piątek, 4 stycznia 2013

Po połowie


Zupełnie zagubiłam się po świętach. Zatonęłam w książkach i kserówkach których jeszcze nie zrobiłam a które spoglądają na mnie tęsknym wzrokiem z niemym błaganie- weź mnie do łóżka i rozwiąż przed zaśnięciem.  Ale ja nie chcę nic rozwiązywać nawet nie chcę się zajmować własnym życiem. Nic nie chcę. Wydaje mi się że to czego mi trzeba to trwać. Czuję się tak jakbym na nic nie czekała. Jakbym niczego się nie spodziewała.  Opanował mnie zgubny stoicyzm. Nic nie przyjmować z nadmierną żywiołowością. Szczerze chciałabym to wyrzucić zmienić. Ucieszyć się z czekających mnie ćwiczeń z Futuro,  z mojego własnego projektu urbanistycznego, z deszczu w kałuży. Albo chociaż zmartwić się brakiem ładowarki. Widać czeka mnie życie ameby. Niezbyt zdolnej, bez przemyśleń, niezbyt ładnej nijakiej. To na pewno przesilenie wiosenne, a zima tak niedawno nadeszła. A wiatr wieje mi w okno, bo na moim osiedlu robi się szczelina areacyjna. Wyje tak okropnie jakbym miała wilki na balkonie . Więc zanurzę się w tym dźwięku i może usnę szybko.