wtorek, 2 października 2012

Jesienią


. Dziś jest bardzo zły dzień. Skończyły się wakacje, a mnie naszła jesień w całej pełni. I co z tego, że jest piękna pogoda i słońce świeci przez żółciutkie liście klonów na Plantach? Co z tego, że promienie rzucają na ścieżkę jasne plamki, które drżą  w rytm ostatnich podmuchów ciepłego jeszcze powietrza? Mnie dopadło wczoraj. A właściwie po kolejnej wycieczce do Lwowa spadło powoli i melancholijnie, zlało się dzisiaj z wczoraj. A Lwów wydaje mi się tak odległy jakby albo mi się przyśnił, albo był 10 lat temu. Czas zdaje mi się być jakimś głupim trikiem i wcale  już nie wiem czy wierzyć swoim wspomnieniom chociaż trochę. 

Z głośnego, gwarnego i ciepłego wakacyjnego dnia, przeszłam nagle i niespodziewanie w cichą paskudną szarość codzienności, apatyczne czekanie- bo obiecałam poczekać. Za każdym razem zakochuję się w jakimś mieście, ale dzisiaj mam wrażenie że chyba nigdy nie było mi tak źle i chyba nigdy tak nie tęskniła. Ale mnie nie ma co ufać, bo to jest zupełnie jak z piosenki Osieckiej - „Czy był już ktoś przed Tobą- nie pamiętam, nie pamiętam…”

Zawsze wydaje się, że nic nie było tak ważne jak to co jest teraz.  Więc sobie poczekam. Może zobaczę jeszcze to miasto na wiosnę, a może też i wcale. A może przeczekam tą jesień i zimę, a wiosna w Krakowie mi się spodoba. Po za tym wcale mi się nie chce spać.












  

poniedziałek, 1 października 2012

Sara bez cienia


Polskie muzea zmagają się z ciągłym brakiem funduszy. Nie stać je na wypożyczenie wielkich i znanych malarzy. Radzą więc sobie po swojemu… Kustosze szukają zapomnianych artystów, organizują wystawy i muszę przyznać, że wychodzi to wspaniale.  Ta mała archeologia zachwyciła mnie na wystawie w Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w Królikarni.  Pani kurator wystawy wyrwała z objęć niepamięci- Sarę Lipską.

Sara Lipska urodziła się 1882 roku w polsko żydowskiej rodzinie. O jej dzieciństwie i młodości wiadomo niewiele. Sara Lipska zaczęła istnieć dopiero wtedy, gdy dostała się na warszawskie ASP, a tam odkrył ją Xawery Dunikowski. W tamtych czasach jednak malarstwo było wciąż zawodem dla mężczyzny, a nie kobiety, cień na jej twórczość kładło też pochodzenie i fakt że była postrzegana wyłącznie  jako kochanka profesora nie zaś pełnoprawna artystka. Nie miała więc szans na sukces w polskim, wąskim świecie.
Gdy zaszła w ciąże postanowiła więc postawić wszystko na jedną kartę. Wyjechała do Mekki malarzy- Paryża.  Tam zajmowała się wszystkim po trochu- była bardzo różnorodna. Od rzeźby, przez szyldy, obrazy, dekoracje wystaw sklepowych, po kostiumy do baletów i projekty wnętrz. Dość szybko Paryż ją pokochał za różnorodność, nowoczesność, mieszankę europejsko-orientalną. Obracała się wśród awangardy ówczesnego Paryża.  Współpracowała z Heleną Rubenstein, która stała się jej swoistego rodzaju mecenasem i muzą, Siergiejem Diagilewem przy kostiumach baletowych planowali nawet autorskie przedstawienie „Ptaki”, słynnym fryzjerem Antoine de Paris, architektem Antrienne  Gorską i innymi.
Jej mały butik z Montparnasseu zmienił lokalizacje na Pola Elizejskie- najbardziej ekskluzywną i drogą ulicę we Francji. Tworzyła, rysowała, planowała aż do śmierci.
Znów wychodzi z nas cudze chwalicie swego nie znacie. Polska nie poznała się na Sarze, zrobił to Paryż. Dobrze więc, że rehabilitujemy się choć odrobinę tą wystawą- pierwszą monograficzną próbą zebrania tego co po niej zostało. Sara zadała kłam temu, że kobieta bez mężczyzny sobie nie poradzi. Zrobiła to w ekstremalnie trudnych dla kobiet czasach w których nie znano słowa feminizm, a sufrażystki wciąż kojarzone były z brzydkimi i szalonymi babami, które palą gorsety i nie wychodzą za mąż. Sara odniosła sukces! Wychowała córkę, tworzyła, malowała,  istniała głośno i nadal jest znana w kręgach artystycznych.
Wystawa dobrze zrealizowana chociaż jest dość niewielka. Na złość Xawermu którego imienia jest muzeum  doceniona został kobieta mu bliska, a zapomniana w ojczyźnie. Tylko tytuł wystawy budził moje wątpliwości. Sara Lipska- w cieniu mistrza. Wyjeżdżając z tego cienia wyszła. Przestała być zanan z romansu, ale z tego co robiła. Patrząc na wielobarwne projekty, kunsztownie haftowane tkaniny, intensywne obrazy zastanawiałam się gdzie jest ten cień, w którym rzekomo żyła i nie znalazłam go w jej pracach.
Idźcie, zobaczcie, przekonajcie się sami. Wstęp wolny w czwartki.