A więc tak jestem we Francji.
Od miesiąca. Uczę się. Przywykam.
Rzuciłam się na głęboką wodę na dzień dobry- czyli w rodzinę
Francuską i było to najlepsze co mogłabym zrobić. Bo było to jak skakanie do
zimnej wody. Pierwszy chłodny szok, a potem ciało przywyka. Kultura i klimat
odmienny. I chociaż może nie tak jakbym wyjechała do Chin, ale zupełnie jest mi
inaczej. Drzewa inne.
Będę was informować na bieżąco o postępach mojej francuskiej edukacji kulturowej.
Zakotwiczona chwilowo w Montpellier.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co myślisz.