środa, 4 września 2013

Z miejsca

A więc tak jestem we Francji.
Od miesiąca. Uczę się. Przywykam.
Rzuciłam się na głęboką wodę na dzień dobry- czyli w rodzinę Francuską i było to najlepsze co mogłabym zrobić. Bo było to jak skakanie do zimnej wody. Pierwszy chłodny szok, a potem ciało przywyka. Kultura i klimat odmienny. I chociaż może nie tak jakbym wyjechała do Chin, ale zupełnie jest mi inaczej. Drzewa inne.
Będę was informować na bieżąco o postępach  mojej francuskiej edukacji kulturowej.
Zakotwiczona chwilowo w Montpellier.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co myślisz.