Podstawową trudnością z ciężkim sumieniem, to donieść je do kościoła. W Montpellier nie ma kościołów, gdyż było to miasto
od zawsze protestanckie- hugenockie. W pierwszą moją niedzielę w tym mieście-
ja jeszcze niewinne jagniątko szukałam pocieszenia w tej francuskiej obcości.
Jak trwoga to do Boga, Ale jedyny kościół jaki znalazłam- cudny gotycki, okazał
się galerią sztuki. Dzieła współczesne o charakterze bardzo (nie da się ukryć)
wymownym, żonglujące głównie symbolami religijnymi. Artysta Manuel Ocampo.
Kościół świętej Anny. Drugą ocalałą świątynią jest katedra.
Katedra |
I to tam leczę swoje czerwone nastroje. Z tym, że nie tak
jak w Polsce, kiedy chcę. O nie tak łatwo to nie ma. Mszy na co dzień się nie odprawia- bo nie ma komu. A te niedzielne
są tylko dwie. Organista pięknym donośnym głosem śpiewa psalmy garstce wiernych.
Dzieci kolorują kolorowanki, jakiś pan pisze smsy, a jakaś para czule się
całuje. Sprawa pogarsza się przy przekazywaniu pokoju, bo wtedy już wszyscy się
całują i rzucają w ramiona , a powaga miejsca znika. A jak sobie patrzę w
witraż i nie mam kogo całować.
Co do łatwości. We Francji nie ma spowiedzi. Żaden ksiądz
nie siedzi w żadnym konfesjonale. Drewniane wymyślne pudełka- telefony do nieba,
tutaj nie istnieją. We Francji obowiązuje spowiedź powszechna, więc jak powiesz „Spowiadam
się Bogu Wszechmogącemu…” to znika problem. Bez pokuty i rachunku sumienia, bez
klęczenia na grochu i bez zdrowasiek w kącie. Gdzie ta kara?
Więc się każę sama. Fakt nie biczuję, nie poszczę, ale chyba
najboleśniej- nie jadę na weekend integracyjny. Dość mi było tych integracji.
Franchement
to nie pokuta to kara boska- wymierzona przez wielkiego Brata
Erasmusa, który nie wysłał mi przelewu. Więc zostanę w swoich 10 m kw. A co
tam. Popracuję nad uzależnieniem od słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Co myślisz.