środa, 9 maja 2012

Kościeliska

          Przegrałyśmy walkę z Przełęczą Siwą i po 2 godzinach wędrówki pod górę doszłyśmy do martwego punktu gdzie tylko w białym śniegu odciskała się łapy niedźwiedzia. Nie byłyśmy w stanie przetrzeć szlaku, a rozciągająca się przed nami biała misa wśród gór zdawała nam się straszna i nietknięta nogą człowieka. Oznaczenie szlaku nie było widoczne, w czerwonych szortach zapadałam się w śniegu aż do spodenek, a lodowaty śnieg wsypywał się do zimowych butów górskich. Z każdej strony otoczone byłyśmy górami, a drogi nie ma. Tylko ta za nami wydeptana własnonożnie.  Słońce grzało intensywnie i był jeszcze czas by wrócić.
         Wybrałyśmy więc przełęcz Iwanowską. Spacer wzdłuż kamiennego koryta rzeki wciśniętego między góry dotąd porośnięte drzewami teraz pożółkłe od słońca, z resztkami połamanych drzew. Wyobrażałam sobie olbrzymią lawinę która przygniotła te wielkie ciężki i brunatne sosny. Siłę śniegu która uderzyła nagle z hukiem odrzutowca, z siłą całego swojego ciężaru. A teraz tylko strumień szepcze między kamieniami, gdzieniegdzie wystają połamane pnie. A potem schody stworzone z głazów w górę. Wielkie kamienie po których zdaje się człowiek wchodzi w nieskończoność. W głowie cały czas miałam normy dotyczące schodów - 17.5 cm wysokości na 150 cm szerokości, głębokość stopnicy 25-30 cm. Widziałam w myślach karcące spojrzenie pani Kusionowicz- profesor od budownictwa. To wybitnie nie były schody wygodne. Oblodzone fragmenty z których miało się wrażenie, że za chwilę się zjedzie i my chodzące jak baleriny na linie, ostrożnie delikatnie gęsiego, badając każdy fragment na który zamierzamy stanąć. Na przełęczy małe solarium na śniegu. Na karimacie bez koszulek, w staniku na śniegu. A potem zejście a la Brigite Jones na nartach. Nieustanny zjazd na mokrym śniegu, slalom od drzewa do drzewa. Strumienie których już nie dało się przeskoczyć, ani przejść suchą nogą. Woda wlewała się zimnym strumieniem wprost do skarpetek i wcale nie było nam przykro. Czułam się jak przedszkolak gdy skakałyśmy z Izabelą po kamieniach i nie przejmując się zupełnie że się ubrudzimy. A potem była już tylko zielona trawa hali Ornak i ciepła podłoga.
Mapa mówi, że to Bystra góra,

                                 Spanie a ziemi jako forma terapii ortopedycznej



1 komentarz:

Co myślisz.