niedziela, 18 marca 2012

Niewstyd

Należy przeprowadzić poważne badania dotyczące sposobu oddziaływania witaminy D w promieniach słonecznych na zachowania motoryczne  człowieka. Ponad wszelką wątpliwość mogłabym chodzić i śpiewać słońcu w twarz „jesteś moją kokainą”. Słońcem można się upić lepiej nawet niż śliwowicą dymną rzekomo 65 procentową, spiec jak ciasto w piekarniku i napchać się nim jak szalejem. A potem po odpowiedniej dawce nadchodzi mały zgon, cały człowiek staje się tą ciepłotą, jasnością i różowością pod powiekami. Najtańszy ten narkotyk zafundowałyśmy sobie na balkonie, przy Coli z lodem i ananasem (potrzeba matką wynalazku), ulubionych gazetach, kawie i piosenkach, wzmacniających doznania. Jeśli miałabym kiedyś zejść, to tylko tak! Umrzeć w słońcu niekoniecznie z miłości.

Ten weekend był samym ciepłem.  Otwarty balkon, odsłonięta zasłony, my gotujące się w cienkich kurteczkach, płaszczykach i sweterkach. A do tego obżarstwo celebrowane we trzy, w nieprzyzwoitym wręcz wymiarze ilościowym i doznaniowym. Piłyśmy dużo i wcale nam nie wstyd. Paliłyśmy dużo, wstyd jest mi jeszcze mniej. Tańczyłyśmy w Wielki Post, no tu jest mi już przykro. Odsłaniałyśmy nogi na balkonie w zupełnie nieeleganckich pozach (niewstyd), wróciłyśmy do mieszkania o godzinie która „nieprzystoi dziewczynkom” (niewstyd) i leniłyśmy się tak strasznie, że na samo wspomnienie robi się ciepło na sercu (NIEWSTYD!). 

Tak bardzo nic nie robić . Tak bardzo wiele musieć zrobić i nie robić nic. Tak bardzo sobie pobłażać. To tylko z Izabelą i Aleczką.
A Kraków zmienia smak za każdym razem.
A oczy mi się kleją z niedospania.
Gardło piecze z pijaństwa.
I parę grzechów głównych w ten weekend odhaczonych.
Wszystko przez PRRRRRRawidzwą PRRRRRRRimaveRRRę i słońce.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Co myślisz.