poniedziałek, 28 maja 2012

Gorzkie ciastko dnia dzisiejszgo

Czasem się coś traci czasem coś dostaje.
To też działa w Krakowie w dodatku w jakiś magiczny sposób jest to jeszcze połączone z pogodą. Malowanie w deszczu na Rynku ominęło mnie z własnej przezorności i myślałam, że to będzie miły dzień skoro pada, jest brzydko i boli mnie głowa. Pomyślałam, że w takim razie musi mnie spotkać coś przynajmniej miłego.
I spotkało. Dostałam mandat za jazdę bez biletu. 106 zł plus 80 groszy jeśli zapłacę w przeciągu 7 dni i to była zniżka. Do tego miły pan Kanar nieubłagany jak to w Krakowie, poinformował mnie, że i tak mam szczęście bo za tydzień wchodzą nowe mandaty- 240 zł za brak biletu. Chcą wprowadzić jeszcze przed Euro2012. Dlatego:
DZIECI KUPUJCIE BILETY.

Podczas, gdy Nieprzejednany wypisywał mi mandat dziwiąc się mojemu warszawskiemu "obywatelstwu" jakaś pani z przodu na cały tramwaj zapytała się: "Co pan się czepia dziewczyny?! Zagadała się i zapomniała kupić bilet." (rozmawiała przez telefon lokalizując indeks Kingi który zaginął w dziekanacie) Taka zdecydowana obrona była szalenie miła z jej strony i aż mi się zrobiło lepiej.
Gdy kontrolerzy wyszli, dziewczyna obok doradziła mi bym lepiej szybko zapłaciła mandat, bo do niej to po trzech latach przyszło upomnienie i zapłacić musiała 360 zł- które bardzo uprzejmie rozłożyli jej na trzy raty po 160 zł.
Liczyła na paluszkach, a słaba jestem z matematyki i jakoś za nic mi nie wychodziło- 160x3 to na pewno nie 360. Moja obrończyni podeszła do mnie i trzymając mnie za ramię pełnym czułości mocnym uściskiem powiedziała:
-Niech się pani nie martwi, Tak mi pani szkoda jak nie wiem. Ale to już taki typ ludzi, tak ich nie lubię. Taki naród! Ja wiem jak to jest. Jak byłam młoda i dostałam mandat to aż milicje wezwali i pod sam dom odprowadzili. No niech się pani nie smuci.
W tamtym momencie zaprzątnięta byłam bardziej rozmową o pracę, niedokończonymi rysunkami w teczce i technikami komputerowymi, ale przyjęłam te oświadczenie jako cukier na wstrętnym ciastu tego dnia i tylko dzięki temu jakoś to przetrwałam.

Straciłam 106 zł 80 groszy, ale zachwyciłam się tym lukrem. Po lukrze była wisienka.
Wracałam tym samym tramwajem i bardzo starałam się już kupić ten okropny bilet! A tu na złość automat nie chciał moich pieniędzy. Wrzucam już setny raz tą 20 groszówkę. Jedną, drugą, a ten metalowy potwór ciągle wypluwa.
-I co nie chce pani przyjąć? Niech pani jeszcze spróbuje, a jak nie to wrzucimy moje.
-Nie dziękuje- odpowiadam grzecznie grubszej blondynce obładowanej siatami
-O i widzi pani no nie chce. Niech pani kupi  bo kanary jeżdżą.
-Wiem, przekonałam się na własnej skórze, pół godziny temu dostałam mandat.
-Ojej, ja to mojemu mężowi zawsze powtarzam żeby kupował, bo to tylko 1 zł, a mandat 100zł. Ile by sobie piwek kupił.
Przeliczyłam w głowie ile bym sobie za to książek kupiła.
-No i nie kupiła pani jeszcze tego biletu? Ja wiem. Wysiadam to pani dam swój.
-Dziękuję bardzo.
Tak więc "krucha blondynka" wyszła z tramwaju, a ja zostałam z nie swoim biletem.
Wisienki koniec. Idę się zaszyć ze smutku w śpiwór, że tak brzydko dzisiaj.

4 komentarze:

  1. gorzkie żale. smutno mi bo już wcale z Tobą nie rozmawiam. Niedługo już tylko z tego bloga znac Cię będę. i przygód krakowskich ogólnodostępnych. smutno mi Boże!

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki list? ty wiesz że ja to ja, a nie ktoś inny, prawda? tylko mi się nie chce logowac.

    OdpowiedzUsuń
  3. pożegnalny. Domyśliłam się, wysłałam ci kartkę jak cię lubiJę.

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz.