. Dziś jest bardzo zły dzień. Skończyły się wakacje, a mnie
naszła jesień w całej pełni. I co z tego, że jest piękna pogoda i słońce świeci
przez żółciutkie liście klonów na Plantach? Co z tego, że promienie rzucają na
ścieżkę jasne plamki, które drżą w rytm
ostatnich podmuchów ciepłego jeszcze powietrza? Mnie dopadło wczoraj. A
właściwie po kolejnej wycieczce do Lwowa spadło powoli i melancholijnie, zlało
się dzisiaj z wczoraj. A Lwów wydaje mi się tak odległy jakby albo mi się
przyśnił, albo był 10 lat temu. Czas zdaje mi się być jakimś głupim trikiem i
wcale już nie wiem czy wierzyć swoim
wspomnieniom chociaż trochę.
Z głośnego, gwarnego i ciepłego wakacyjnego dnia, przeszłam
nagle i niespodziewanie w cichą paskudną szarość codzienności, apatyczne czekanie-
bo obiecałam poczekać. Za każdym razem zakochuję się w jakimś mieście, ale
dzisiaj mam wrażenie że chyba nigdy nie było mi tak źle i chyba nigdy tak nie
tęskniła. Ale mnie nie ma co ufać, bo to jest zupełnie jak z piosenki Osieckiej
- „Czy był już ktoś przed Tobą- nie pamiętam, nie pamiętam…”
Zawsze wydaje się, że nic nie było tak ważne jak to co jest
teraz. Więc sobie poczekam. Może zobaczę
jeszcze to miasto na wiosnę, a może też i wcale. A może przeczekam tą jesień i
zimę, a wiosna w Krakowie mi się spodoba. Po za tym wcale mi się nie chce spać.
Wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. A tymczasem powodzenia z jesienną chandrą, już ją widzę, jak stuka w okno. Cholera.
OdpowiedzUsuńNIE WPUSZCZAJ do mieszkania. Do mnie się zakradła i nie mogę jej wyrzucić.
OdpowiedzUsuńOkna mam nieszczelne.
Usuń