Polskie muzea zmagają się z ciągłym brakiem funduszy. Nie
stać je na wypożyczenie wielkich i znanych malarzy. Radzą więc sobie po
swojemu… Kustosze szukają zapomnianych artystów, organizują wystawy i muszę
przyznać, że wychodzi to wspaniale. Ta
mała archeologia zachwyciła mnie na wystawie w Muzeum Rzeźby im. Xawerego
Dunikowskiego w Królikarni. Pani kurator
wystawy wyrwała z objęć niepamięci- Sarę Lipską.
Sara Lipska urodziła się 1882 roku w polsko żydowskiej rodzinie.
O jej dzieciństwie i młodości wiadomo niewiele. Sara Lipska zaczęła istnieć dopiero
wtedy, gdy dostała się na warszawskie ASP, a tam odkrył ją Xawery Dunikowski. W
tamtych czasach jednak malarstwo było wciąż zawodem dla mężczyzny, a nie
kobiety, cień na jej twórczość kładło też pochodzenie i fakt że była
postrzegana wyłącznie jako kochanka
profesora nie zaś pełnoprawna artystka. Nie miała więc szans na sukces w
polskim, wąskim świecie.
Gdy zaszła w ciąże postanowiła więc postawić wszystko na
jedną kartę. Wyjechała do Mekki malarzy- Paryża. Tam zajmowała się wszystkim po trochu- była
bardzo różnorodna. Od rzeźby, przez szyldy, obrazy, dekoracje wystaw
sklepowych, po kostiumy do baletów i projekty wnętrz. Dość szybko Paryż ją
pokochał za różnorodność, nowoczesność, mieszankę europejsko-orientalną.
Obracała się wśród awangardy ówczesnego Paryża.
Współpracowała z Heleną Rubenstein, która stała się jej swoistego
rodzaju mecenasem i muzą, Siergiejem Diagilewem przy kostiumach baletowych
planowali nawet autorskie przedstawienie „Ptaki”, słynnym fryzjerem Antoine de
Paris, architektem Antrienne Gorską i
innymi.
Jej mały butik z Montparnasseu zmienił lokalizacje na Pola
Elizejskie- najbardziej ekskluzywną i drogą ulicę we Francji. Tworzyła,
rysowała, planowała aż do śmierci.
Znów wychodzi z nas cudze chwalicie swego nie znacie. Polska
nie poznała się na Sarze, zrobił to Paryż. Dobrze więc, że rehabilitujemy się
choć odrobinę tą wystawą- pierwszą monograficzną próbą zebrania tego co po niej
zostało. Sara zadała kłam temu, że kobieta bez mężczyzny sobie nie poradzi.
Zrobiła to w ekstremalnie trudnych dla kobiet czasach w których nie znano słowa
feminizm, a sufrażystki wciąż kojarzone były z brzydkimi i szalonymi babami,
które palą gorsety i nie wychodzą za mąż. Sara odniosła sukces! Wychowała
córkę, tworzyła, malowała, istniała
głośno i nadal jest znana w kręgach artystycznych.
Wystawa dobrze zrealizowana chociaż jest dość niewielka. Na
złość Xawermu którego imienia jest muzeum
doceniona został kobieta mu bliska, a zapomniana w ojczyźnie. Tylko
tytuł wystawy budził moje wątpliwości. Sara Lipska- w cieniu mistrza.
Wyjeżdżając z tego cienia wyszła. Przestała być zanan z romansu, ale z tego co
robiła. Patrząc na wielobarwne projekty, kunsztownie haftowane tkaniny, intensywne
obrazy zastanawiałam się gdzie jest ten cień, w którym rzekomo żyła i nie
znalazłam go w jej pracach.
Idźcie, zobaczcie, przekonajcie się sami. Wstęp wolny w
czwartki.