środa, 3 lipca 2013

Boski hedonizm wśród poziomek

Zapomniałam jak smakują poziomki. Ich zapach jest uderzająco-uzależniający, 
wchodzi w krew. I gdy na klęczkach w długiej sukience zbierałam je  w chaszczach na nowym cmentarzu wygrzebując spomiędzy długich źdźbeł trawy czerwone wielkie jak truskawki jagody to nie czułam się jak świętokradca, ale jak błogosławiona. Miejsce w którym tak bluźnierczo oddaje się zmysłowemu obżarstwu było ogródkami działkowymi, gdy jednak Tomaszowska nekropolia przestała wystarczać zachwaszczony i już dawno opuszczony teren zaorano. Ziarna jednak nie giną i już od wielu lat wśród wysokich na półtorej metra pokrzyw ( prawie moje wzrostu) grasuję ja. Komary zjadają mnie żywcem, ale gdy odsłaniam kolejne liście, a spod nich wyłaniają się owoce to nie mogę się powstrzymać  by nie zbierać dalej.  Myślę sobie co myślą sobie. Bo w końcu tu leży czyjaś babka, mąż, dziecko. A ja w chaszczach siedzę. Ale niebo jest takie błękitne, komary tną tak zawzięcie, a poziomki są takie słodkie, więc skubię dalej z wyrzutami sumienia. Gdyby się zastanowić głębiej to ziemia cmentarna jest święcona, z tej ziemi wyrasta poziomka, to czysty dar niebios  i bilet do nieba (w pewnym sensie). Egoistycznie dłubię dalej. Wystraszyłam bażanta, który z suchym trzepotem skrzydeł uniósł się w górę. Też święte zwierze. I naszły mnie rozterki religijno-moralne, powstałe pod wpływem słońca i przemęczenia zapewne.

Zaszła poprzedniego dnia następująca rozmowa:

-Aguniu.
-Tak, babciu?- mówię ja tonem niezainteresowanym.
-Bo widzisz jak byłam w Gierszwałdzie na pielgrzymce to tam było takie cudowne drzewo. A kościół taki wielki był i piękny. I to miejsce cudowne za szybką gdzie się Matka Boska pojawiła pastuszkom, a nasz Ojciec pobłogosławił. No i tam w sklepiku kupiłam taki materiał – wzrok na kiepskiej jakości tkaninę z wyszytą literą M- jak Maryja, byle jak zrobione- i ksiądz proboszcz mówił, że jak się przyłoży do tego miejsca…
-To promieniuje?
-Nie mów tak, wierzący katolik to wierzy. Takie miejsce cudowne gdzie tam się Matka Boska objawiła. To w portfelu trzeba nosić. I tak mam dwa i myślałam że dam Tobie albo Mariuszowi.
-Daj Mańkowi on jest bardziej narażony.
A tu moja babcia jakby porzuciła wątpliwość komu się należy święta szmatka.
-Nie, no Tobie Aguniu, jak wyjeżdżasz.


I wtedy się zastanowiłam- gdzie kończy się wiara, a gdzie zaczyna kupczenie? Gdzie jest bajka, a gdzie cud? Wątpliwości nie mam-Bóg jest, ale gdy w dobrej wierze kochająca mnie kobieta wciskała mi zafoliowany cud to czułam dotkliwy niesmak. Wstydziłam się za nią, za siebie, za kościół i nawet medalika się wstydziłam na szyi. Czułam się tak jak, gdyby wmawiano mi że prezenty pod choinką to przyniósł Mikołaj. I faktycznie Mikołaj istniał, i to prawda wszystko tylko bardzo wypaczona i wykrzywiona, a prezent to niekoniecznie dzieło zmarłego biskupa. Łatwiej było mi sobie wmówić, że od cmentarnych poziomek zostanę świętą niż to że, dostałam cudowną chusteczkę  co się na chłonęła sanktuarium w Gierszwałdzie i teraz chroni mnie przed wszystkim, a szczególnie chroni mnie od spadających samolotów, zatruć serem camembert, francuzów napastliwych, zepsutych win i olbrzymich meduz Lazurowego Wybrzeża. Jak daleko sięgają magiczne mocy Gierszwałtu i czy to Politechnika nauczyła mnie suchej pragmatyczności? Czy prawdziwa wiara to  wiara w święte drzewo Świętej Lipki, kamienie wypalonego Mejugorje  i ciemne wejrzenie Czarnej Madonny? Gdzie mój artystyczny mistycyzm? Czy to budownictwo nauczyło suchości rozumowania, do tego stopnia , że nie uwierzę iż sama nieskończona moc Boga (lub jak inaczej go zwą) cud sprawiła? W „Zwierciadle” przeczytałam wywiad z niejakim doktorem Ebenem Alexandrem, który doświadczył śmierci i co dziwne przeżył. Relacje jego z zaświatów sprawiły, że śmiałam się z niego szczerze, bo takiego kiczu w niebie nie zniosę.
 Fruwanie na skrzydłach motyla?- Nie, dziękuję. 
Zmysłowym jestem konsumentem religii , ale tylko w dobrym tonie. Wyznaję dobro, hedonizm i Boga, ale takiego, który nie ześle na mnie pioruna, że raczę się poziomkami co na cmentarzu rosną.


1 komentarz:

  1. hedonistycznie pozdrawiam z norweskiego szezlonga.

    OdpowiedzUsuń

Co myślisz.